Dzięki Spale są medale i… technika biegowa

Z Adamem Kleinem - redaktorem naczelnym Bieganie.pl rozmawiamy o obozach biegowych w Spale
– Od kilku lat Bieganie.pl organizuje obozy dla biegaczy w Spale, na których pracujecie nad poprawą techniki biegaczy. Co zdecydowało o wyborze Spały jako miejsca tych obozów?
– Przede wszystkim dwie kwestie. To centrum Polski, czyli stosunkowo dostępne miejsce dla wszystkich, niezły dojazd bez potrzeby ładowania się do dużego miasta. No i dobra baza treningowo-hotelowa w postaci COS-u. Jedyne czego żałuję, to że nie wykorzystujemy wszystkiego co wkoło, czyli lasów. No, ale skupiamy się na jednym elemencie.
– Wasze obozy różnią się od pozostałych, ponieważ nie skupiacie się na nich na budowie wydolności, ale właśnie techniki biegu. Jak wygląda dzień na takim obozie.
– Wszystko co dzieje się na naszych obozach skupione jest tak naprawdę wokół szeroko rozumianej sprawności ruchu biegowego. Popularnie nazywane jest to techniką, ale sprawność jest bardziej ogólna i faktycznie lepiej do tego pasująca. Na kilku treningach staramy się zrobić dużo różnych jednostek. To jest zawsze jakoś oddzielone śniadaniem, obiadem i kolacją. W ciągu tych dwóch i pół dnia mamy wykonać spory program, ale pamiętać musimy, że ludzki organizm ma ograniczenia i nia da się w ciągu kilku godzin poprawić czegoś, co wynika często z wielu lat zaniedbań.
– Dla kogo przeznaczone są takie obozy?
– Nie ma jakichś ograniczeń, dla wszystkich chętnych. Tak naprawdę, ponieważ jesteśmy cały czas w jednym miejscu to nawet osoba, która ma problem z truchtem przez czas dłuższy niż kilka minut sobie poradzi. I tak będzie robiła zadania proporcjonalnie do swojego poziomu.
– Żeby być dobrym muzykiem, dobrym interpretatorem jakiegoś utworu muzycznego to trzeba mieć dobrze opanowała technikę gry na jakiś instrumencie. Żeby być dobrym biegaczem też należy mieć dobrą technikę, ale w tym przypadku dla wielu osób nie jest to już takie oczywiste. Dlaczego?
– Nie jest oczywiste już na samym wstępie, kiedy musimy zdefiniować co to znaczy „dobrze”. W muzyce wszystko jest jednak subiektywne, nie wiadomo czy dobry muzyk jest lepszy czy gorszy od innego dobrego muzyka. A w bieganiu wszystko jest odarte z tej subiektywności, bo weryfikuje wszystko czas na zawodach. Więc na logikę musimy przyjąć, że najlepszą technikę mają Ci, którzy najszybciej biegają. Ale człowiek wbrew pozorom jest bardzo niejednorodną biomechaniczną maszyną. Czasami jeden mały element może rzutować na technikę w taki sposób, że trudno jest zrozumieć dlaczego ten zawodnik porusza się tak a nie inaczej, albo dlaczego pomimo pozornego kaleczenia biega szybko. Zazwyczaj trenerzy trochę na siłę doszukują się wtedy jakichś wspólnych dla doskonałej techniki elementów. Dlatego musimy przede wszystkim robić to co dyktuje zdrowy rozsądek a nie na siłę kopiować ruch najszybszych zawodników na świecie, bo faktycznie nie jesteśmy w stanie zrozumieć dlaczego ruszają się akurat tak, zazwyczaj widzimy skutek a nie przyczynę.
– W ostatnim czasie spotkaliśmy znajomego, który zaczął biegać i po dwóch tygodniach porzucił bieganie, ponieważ jak się wyraził „siadły mu stawy”. Gdy zaczęliśmy rozmawiać to powiedział, że biegał, ale po treningu nie robił rozciągania. Efekt, o którym mówił to było nic innego jak zapalenie mięśnia gęsiej stopki. Jak przekonać biegaczy-amatorów, że ćwiczenia są koniecznym elementem tego sportu?
– Ja jestem przekonany, że są, ale człowiek musi to robić z szacunkiem dla własnego ciała. Uważam, że zazwyczaj organizm nam jakoś podpowiada czego nam brakuje. Ja się po bieganiu rozciągam nie dlatego, że wiem, że powinienem, ale dlatego, że czuję, że po treningu, zwłaszcza trudniejszym moje mięśnie, stawy, przyczepy, ścięgna tego potrzebują. Początkujący biegacz nie ma niestety wyrobionej jeszcze tej uważności na sygnały jakie przekazuje mu ciało i wg mnie pewnie każdy musi zapłacić jakieś „frycowe”.
– W jednej z rozmów na Waszym portalu dr Robert Gajda wypowiadał się, że też nie jest miłośnikiem wszelkiego rodzaju ćwiczeń, ale robi je dlatego, ponieważ pomagają zapobiec kontuzjom. Czy zgadza się Pan z tym poglądem?
– Generalnie tak, chociaż ćwiczenie ćwiczeniu nie równe, podobno Eliud Kipchoge, najlepszy obecnie maratończyk na świecie jest sztywny jak drewno dębowe.
– Dziś bieganie jest bardzo modne i pełni wiele pożytecznych funkcji. Sprzyja poprawie zdrowia, zapobiegała chorobom cywilizacyjnym, np. otyłości. Internet jest pełen historii typu: byłem gruby, więc zacząłem biegać. Nie udało nam się znaleźć jednak historii, zaczynającej się od zdania: Postanowiłem zadbać o zdrowie, więc zacząłem interesować się bieganiem i rozpocząłem… od nauczenia się poprawnej techniki biegu. Dlaczego technika biegu jest tak marginalizowana przez biegaczy-amatorów?
– Nie jest marginalizowana przez biegaczy amatorów ale przez biegaczy początkujących. Praca nad techniką to nie jest jakaś niezwykle fascynująca sprawa, która da równie szybkie efekty jakie potrafią dać już 2-3 treningi osobie, która w ogóle nie biegała. Dlatego na technikę po prostu kiedyś przychodzi czas, trzeba do tego dorosnąć.
– W Polsce organizowanych jest wiele imprez biegowych i w regulaminie każdej znajdziemy zdanie, że celem organizatorów jest promowanie biegania jako najprostszej formy ruchu. Czy taki wpis w regulaminach nie sprzyja budowania błędnego wizerunku tego sportu jako jedynego, w którym technika nie ma żadnego znaczenia?
– Chyba przesada. Po pierwsze ten wpis jest kopiowany po tysiąckroć z innych regulaminów, po drugie w tak technicznym sporcie jak pływanie pewnie znaleźlibyśmy podobne zapisy gdyby organizowane były jakieś masowe imprezy pływackie.
– Pokutuje przekonanie, że żeby być lepszym biegaczem trzeba więcej biegać. Tymczasem nawet nasza jedyna mistrzyni świata w maratonie – Pani Wanda Panfil na treningach prowadzonych w Tomaszowie Maz. podkreśla, że zastąpienie kolejnego wybiegania ćwiczeniami ogólnorozwojowymi może przenieść lepsze efekty niż kolejne przebiegnięte kilometry. Co Pan na to?
– Wg mnie nie ma tutaj reguły. Są osoby, które od samego początku powinny skupić się na technice, bo styl jakim biegają jest dla ich zdrowia niebezpieczny. Ktoś się powinien im przyjrzeć i od razu skorygować. Ale są tacy, dla których ta popularna recepta, że trzeba biegać więcej sprawdzi się doskonale, oczywiście do pewnego momentu. I pomiędzy tym, który techniki na razie poprawiać nie musi a tym, który musi poprawiać ją od razu jest całe kontinuum różnych typów ludzkich o rożnym stopniu zapotrzebowania na pracę nad techniką.
– Jeden z mitów biegowych jest tzw. złamanie trójki w maratonie. W ubiegłym roku, podczas wykładów organizowanych przy okazji maratonu poznańskiego Marcin Chabowski mówił, że jakby biegacze poświęcili więcej czasu na poprawę techniki to żaden mit trójki w maratonie by nie istniał, bo większość amatorów biegałaby maraton poniżej 3h. bez większego wysiłku. Czy zgadza się pan z tym poglądem?
– Właściwie tak, chociaż tutaj chodzi raczej o poważne podejście do treningu, gdzie staramy się poprawiać wiele elementów, nie tylko zwiększać objętość treningu.
– We wczesnej edukacji każdego człowieka jest wychowanie fizyczne, które w zasadzie jest obecne do podjęcia edukacji na studiach, a tymczasem wśród biegaczy-amatorów znajdziemy wiele osób, które nie potrafią wykonać prostych ćwiczeń. Czy nie jest to porażka edukacji w tym zakresie i co należy zmienić, aby absolwent szkoły średniej miał opanowaną w stopniu przyzwoitym ogólną sprawność?
– Ale pytanie, czy mówimy o człowieku młodym czy starszym, dojrzałym? Czy mówimy o początkującym dwudziestolatku czy o czterdziestolatku? Bo jak wiadomo, sprawność młodzieży jest obecnie w fatalnym stanie. Ja nie myślę, że to porażka edukacji, ale porażka naszego stylu życia, że dzieci nie mają gdzie grać w piłkę, że wolą grać na Xboxie niż biegać na dworze. U ludzi dorosłych to są lata zaniedbań, zaniedbań jeśli chodzi o własną sprawność, niestety zbyt duża masa ciała, dużo bezruchu przy biurku czy za kierownicą. Ale wysoka masa ciała to w wielu przypadkach główny problem.
– Na zakończenie przejdziemy od techniki biegu do samego biegu. Jest Pan wielkim zwolennikiem teorii „Negative Split”. Jakich argumentów użyłby Pan, aby przekonać biegaczy, że warto biegać w ten sposób na zawodach.
– Najprostsze logiczne zrozumienie dla fenomenu Negative Split jest wg mnie takie, że w tym konkretnym dniu tego konkretnego maratonu, na tej konkretnej trasie, istnieje pewna strategia, która może dać nam najlepszy możliwy wynik. Problem jest tylko taki, że my tak naprawdę jej nie znamy. Nie wiemy na co faktycznie nas stać, mamy jakieś szacunki, ale nie mamy pewności. Mamy tylko pewność, że nie znamy tej idealnej strategii. W związku z tym, musimy podjąć pewne ryzyko, przyjąć jakieś założenia. Jeśli jednak przyjmiemy zbyt ambitną w stosunku do naszych możliwości strategię to w pewnym momencie zaczniemy zwalniać. Bardziej lub mniej, ale zaczniemy. Może najpierw mniej, a potem bardziej. W każdym razie jeśli zwalniamy to jest jasna informacja, że już nie stanowimy o sobie sami. Zostaliśmy zmuszeni do zwolnienia, czyli przyjęcia strategii której nie chcieliśmy. Nie kontrolujemy biegu, toczymy się siłą inercji licząc na to, że ilość zachowanej energii pozwoli nam dotrzeć do mety bez dużo większych strat. Jeśli jednak nasza strategia będzie taka, że zaczniemy z rezerwą, to w pewnym momencie, na 10, a może 8 km przed metą możemy zdecydować jak spożytkujemy pozostałą energię. Nasz mózg pozwoli nam optymalnie rozłożyć siły. Z analiz wynika, że jeśli tylko dobrze rozplanujemy nasze tempo od początku biegu, to nie musimy się bać, że nie zdążymy nadrobić czasu straconego przez za mało ambitny początek. Wielką admiratorką strategii Negative Split była Paula Radcliffe, autorka chyba najbardziej niesamowitego rekordu świata w dotychczasowej historii biegania.
– Dziękujemy za rozmowę.
O planie zajęć na obozie można przeczytać TUTAJ