Uczucie trzymania na rękach nowego życia jest niewyobrażalne
Gdy brzuch jest szpiczasty to chłopiec, a jak bardziej okrągły to urodzi się dziewczynka. Trzeba nosić czerwoną wstążkę, by nie zauroczyć dziecka, i nie nosić na szyi łańcuszka, bo płód może się okręcić pępowiną i się udusi. Brzmi jak średniowieczne baśnie, ale powyższe „teorie” były na porządku dziennym w nieodległych dekadach. Obecnie mamy XXI wiek i powyższe stwierdzenia należy od dawna umieścić w świecie mitów.Z kobietą, żoną, matką i położną w szpitalu „Salve” w Łodzi Sylwią Wyrodą, mieszkanką Koluszek, rozmawia Zbigniew Komorowski. Dyrekcji szpitala „Salve” dziękuję za gościnę.
– W dniu, w którym rozmawiamy przyszło na świat, jak dotąd, a mamy godzinę 18, sześcioro dzieci, sami faceci.To dużo?
– Bardzo dużo. Obecnie wygląda to tak, że na porodówki zgłaszają się roczniki z wyżu. Od 1976 do 1992 mieliśmy wyż urodzeniowy.
– Zaczął „działać” program rządowy 500 plus czy są inne powody?
– Obecnie, od jakichś 3 lat notujemy wyż urodzeniowy, ale na pewno nie jest on skutkiem 500 plus. Owszem, pewnie jakiś wpływ jest, ale znikomy. Być może w większych, powiatowych szpitalach ma to swoje uzasadnienie, ale w takich szpitalach jak „Salve” w Łodzi, raczej nie. U nas średnia wieku rodzących kobiet jest grubo po 30-tce. Kiedyś 21 – letnie matki to była norma, a dziś wiek ten przesunął się o dekadę.
– Czym Pani to tłumaczy? Tylko postępem w medycynie?
– Nie tylko, także modą na wydawanie na świat potomstwa w bardziej dojrzałym wieku. Mało tego, zdarzają się przypadki, że kobiety rodzące po raz pierwszy są w wieku 40 lat.
– Poziom wykształcenia ma znaczenie, jeśli chodzi o wiek rodzących matek?
-Większość kobiet w tym drugim przedziale wiekowym, czyli po lub tuż przed 30 tką, to osoby z wyższym wykształceniem, ale nie jest to regułą.
– Zapytam o powody.
– Im większa wiedza i wykształcenie, tym wyższa świadomość, czym jest macierzyństwo, to jedno. Drugie, to kariera i chęć zwiedzenia świata. Stąd decyzja o wydaniu na świat dziecka jest odkładana na późniejsze lata.
– Medycyna aż tak poszła do przodu, że na to pozwala? Niegdyś, pamiętam, słyszało się porady udzielane młodym kobietom: „Kochana, masz 28 lat i nie masz dziecka. Teraz albo nigdy”…
– Owszem, dawniej tak było. Zwróćmy jednak uwagę, że medycyna poszła do przodu, wiek życia ludzkiego wydłużył się. Doszła do tego profilaktyka i świadoma dbałość o zdrowie kobiety. Kiedyś 28-letnia matka, to była „stara”, dziś o takiej matce powiemy młoda. Zdarza się oczywiście, że te panie , które rodzą w wieku lat trzydziestu kilku, wydają na świat pierwsze dziecko lub kolejne, ale pomiędzy rodzeństwem jest spora różnica wieku.
– Macie informacje o dzieciach, które poczęły się metodą in vitro?
-My mamy, ale pan nie może ich posiąść. Pacjentki sobie tego nie życzą, by ujawniać taki stan rzeczy i mają do tego prawo. Powiem tylko, że przypadków narodzin dzieci z in Vitro jest bardzo dużo.
– Poczucie wstydu i lęk przed stygmatyzowaniem otoczenia?
– Raczej nie. Problem leży w bezpłodności, zwłaszcza tych kobiet, które decyzję o zajściu w ciążę odkładają na potem. Organizm starzeje się wraz z człowiekiem i z czasem dotykają ludzi różne choroby.
– Porozmawiajmy o samotnych matkach.
– Tych jest niewiele, największą grupę stanowią kobiety, które mając partnera, nie wchodzą w związki małżeńskie.
– Zdarzają się nieletnie matki?
– Są to przypadki pojedyncze, ale niestety, zdarzają się.
– Notujecie państwo duży spadek urodzin względem np. lat 90 –tych?
– Zacznijmy od tego, że w latach 90-tych mieliśmy w Polsce boom urodzeniowy, a obecnie, częściowo w wyniku emigracji zarobkowej, liczba narodzin spada.
– Niektórzy twierdzą jednak, że w ostatnim okresie liczba narodzin pomału zaczyna wzrastać.
-Oczywiście, to prawda. Niemniej i tak należy stwierdzić, że jesteśmy starzejącym się społeczeństwem. Nasz bilans jest ujemny, więcej Polaków umiera niż się rodzi.
– Nowo narodzeni przychodzą na świat zdrowi?
– W większości tak, choć zdarzają się przypadki chorych noworodków. Dobrze by było, aby kobiety w ciąży bardziej zwracały uwagę na dietę, stałe wizyty u ginekologa, rozmawiały z położną, kontrolowały się.
– Myślałem, że wizyta ciężarnej u ginekologa to oczywista oczywistość. Bywają przypadki, gdy te porady są niezbędne?
– Owszem, choć są to już na szczęście pojedyncze przypadki osób z rodzin patologicznych, zaniedbanych. Profilaktyka, profilaktyka, kontrolowanie i jeszcze raz kontrolowanie swej ciąży i wszystko będzie dobrze.
– Szpital „Salve” posiada „Okno życia’?
– U nas nie ma. Jedynym miejscem, gdzie znajduje się „Okno Życia” posiada, o ile wiem, „Rydygier”. Domyślam się, do czego zmierza pańskie pytanie, więc odpowiadam: w naszym szpitalu nie było przypadku oddania nowonarodzonego dziecka .
– Realizowana niegdyś akcja prowadzona przez fundację „Rodzić po ludzku” przywoływała na myśl, że na porodówkach nie koniecznie bywało tak, jakby chciała kobieta. Jak jest obecnie?
-Wszystko zależy od zespołu. Jak jest świetny zespół, to i praca dobrze przebiega, a pacjent jest też zadowolony. Jakkolwiek zabrzmi to sztucznie, moje miejsce pracy jest pod tym względem wzorcowe, mówię to bez cienia wazeliny. Sytuacje, o których pan wspomina, są już dawno nie istniejącym stereotypem, a nawet jeśli ma miejsce to jest bardzo rzadki. Żyjemy, na szczęście, w innych czasach.
– To jak odnieść się do jednego z postulatów, wysuwanego podczas niedawnej „Manify” w kilku polskich miastach, a dotyczącego właśnie godnych warunków rodzenia?
– Standardy, które teraz obowiązują są bardzo dobre i wcale nie odbiegają od europejskich. Wszystko zależy od tego, czy są przestrzegane w danej placówce, no i niestety bardzo często od tzw. czynnika ludzkiego. Dużo dobrej pracy zrobiła wspomniana wcześniej przez pana fundacja „Rodzić po ludzku”, monitorując przestrzeganie tych standardów, a także wprowadzając możliwość oceny przez pacjentki szpitala i personelu. Pozwala to kobietom na wybór szpitala, który uważają dla siebie za najlepszy, często sugerując się opiniami innych kobiet, możliwością skorzystania ze znieczulenia zewnatrzoponowego i doświadczenia personelu tam pracującego. Uważam, że na przestrzeni lat bardzo wiele zmieniło się na korzyść rodzących kobiet i ich praw, a także warunków w jakich rodzą.
– Obowiązuje rejonizacja?
-Od dawna już nie. Mamy tu rodzące z Łodzi, z Włocławka, Tomaszowa Mazowieckiego, Piotrkowa Trybunalskiego, Nowosolnej i z wielu innych jeszcze miejsc w Polsce.
– Z Koluszek też?
– Oczywiście, że też! Dwa tygodnie temu przyszła u nas na świat dwójka dzieci, to najmłodsi mieszkańcy naszego miasta.
-Panie chętnie godzą się rodzić w obecności ojców swoich dzieci?
-Obecnie jest to nawet modne. Tak, coraz więcej kobiet wydaje na świat dzieci w obecności swoich mężów czy partnerów. Jeśli nie z ojcem , to zdarza się, że przy rodzącej jest obecna jej mama, siostra, lub nawet starsza córka. Statystycznie jednak, na 10 porodów, 9 to porody w obecności męża/partnera.
– Stajemy na wysokości zadania?
– Stajecie, jak najbardziej. Jesteście wtedy, jak to kiedyś ujęłam, mistrzem drugiego planu. Mężczyzna zajmuje się w tej sytuacji małżonką, wspiera ją, pomaga. Doskonale zdaje sobie sprawę, że dla personelu medycznego najważniejsza jest wtedy mama i jej dziecko.
– Dawne dowcipy, kiedy ginekolog musi podejmować szybką decyzję, kim się zajmować, rodzącą czy ojcem dziecka, już nie są aktualne?
– Czasem się zdarzy, ze któryś pan poczuje się słabo, ale to są bardzo odosobnione, rzadkie przypadki. Bywa, że mężczyźni mówią otwarcie „ Wie pani, ja to tylko na chwilę. Przyjdę, jak żona urodzi”. Nie wstydzą się tego, że nie czują się na siłach. Taki scenariusz jest jednak najczęściej ustalany już wcześniej, w szkole rodzenia. Wtedy z rodzącą pozostaje siostra lub np. matka. Jakiś czas temu mieliśmy przypadek rodzącej z Koluszek, przy której obecna była starsza córka, która bardzo matkę wspierała. Jednak na ogół ojcowie radzą sobie z tą sytuacją coraz lepiej.
– Porozmawiajmy o Pani profesji.
– Zawód wymierający, brakuje chętnych do pracy. Przede wszystkim jest to zawód dla ludzi z pasją. To rodzaj powołania do służby człowiekowi. Ciężki, wymagający i odpowiedzialny zawód, który trzeba po prostu lubić. Mogę śmiało powiedzieć, że osiągnęłam tu swoją drugą pełnoletniość( śmiech). Pracuję już ponad 18 lat.
– Co jest najbardziej cenne w byciu położną?
– Uczucie trzymania na rękach nowego życia. Jest to uczucie niewyobrażalne, nie da się tego po prostu opisać. Charakterystyczny zapach, ciepło, pierwszy krzyk. Jako położna, jeśli chodzi o poród fizjologiczny, jestem pierwszą osobą, która trzyma w ramionach dziecko, dopiero potem kładę je na piersi matki…
– Zdarza się, że dziecko nie wydaje pierwszego krzyku. Co wtedy?
-Bywają takie przypadki i nie jest to oznaka niczego złego. Dziecko nie musi krzyczeć i ma do tego prawo. Obecne standardy mówią, aby nie odpępniać noworodka od razu. Zatem dziecko cały czas oddycha poprzez pępowinę i może krzyknąć za dwie, trzy minuty po narodzeniu.
– Zakończmy wątkiem osobistym. Mieszka Pani w Koluszkach i ukończyła liceum medyczne, tak?
– Nie. Jestem po koluszkowskim „Ogólniaku”. Początkowo nic nie zapowiadało mojego obecnego zawodu. Chciałam być polonistką albo… stewardesą.
– Została Pani położną…
– Przez przypadek (śmiech).Pracowałam wówczas w Warszawie i nie zdążyłam złożyć w terminie dokumentów na studia. Postanowiłam, że w tej sytuacji pójdę „awaryjnie” na położnictwo i złożyłam papiery na studium medyczne w Łodzi. Po pół roku stwierdziłam, że idzie mi nieźle, po roku uznałam, że mi się to podoba, a po 2 latach było mi po prostu szkoda zostawiać ten zawód i tak zostałam położną. Być może mam to w genach, bo moja babcia i nieżyjąca ciocia też związane były z medycyną.
– Czuje się Pani spełniona w swej profesji?
– Jestem spełniona, lubię swoją pracę i mam nadzieję, że ludzie, którzy mają ze mną do czynienia, oceniają mnie w sposób właściwy.
Piękna sprawa -być położną ????
Położna jest bardzo blisko rodzącej i ojca… Nie wyobrażam sobie porodu bez położnej ☺☺
wspaniała położna, konkretna, z wiedzą, asertywna a przy tym bardzo ciepła i miła. Bycie pod opieką Pani Sylwi sprawiło że nagła decyzja o CC nie była przerażająca, ot próbujemy wariantu drugiego. Nie każdemu dane jest wydać na świat w sposób naturalny i wg mnie bardzo ważne jest aby rodząca nie odczuwała dyskomfortu, że nie dała rady. Jestem bardzo wdzięczna Pani Sylwi, że była podczas zabiegu obok i to ona położyła mi moją małą na piersi żebyśmy się mogły przywitać po drugiej stronie brzucha 🙂