Studzianna wspomina Teofila Lenartowicza
27 lutego 1822 r. przyszedł na świat Teofil Lenartowicz - poeta nazywany Lirnikiem Mazowieckim. Autor m.in. jednego z najpiękniejszych dzieł literackich dotyczącego sanktuarium Matki Boskiej Świętorodzinnej
Dzisiejsza 199. rocznica urodzin Teofila Lenartowicza to doskonały pretekst, aby przypomnieć jedno z najpiękniejszych dzieł literackich dedykowane sanktuarium św. Rodziny w Studziannie, które jest wizytówką nie tylko Powiatu Opoczyńskiego, ale całego Województwa Łódzkiego.
Od czasu powstania nowego miejsca religijnego kultu, a więc od 1664 r. ciągnęły w stronę Studzianny tłumy pątników, a wśród nich i artyści. Jednym z nich był właśnie Teofil Lenartowicz i choć szczegóły tej wizyty pozostają sferze domysłów to materialną pamiątką jest utwór pt. Najświętsza Marya Panna Studzienniecka, który w doskonały sposób przedstawia historię narodzin nowego miejsca religijnego kultu.
W owych czasach bolesnych, we dworze w Studzianny,
W starej komnacie wisiał obraz Maryi Panny,
Malowany na płótnie: lecz kto go namalował,
Niewidomo, Bóg sobie wiadomość zachował.
Co do tego, że Teofil Lenartowicz był w Studziannie historycy są zgodni. Przedmiotem sporu jest zaś data tej wizyty. Podaje się kilka wersji. Jedna z nich głosi, że Lenartowicz przybył do Studzianny w ramach wycieczek krajoznawczych organizowanych przez botanika Wojciecha Jastrzębowskiego. Nie brak również opinii, że do Studzianny trafił być może w towarzystwie Oskara Kolberga, a może… przybył tutaj jako „zwykły” pątnik w ramach jednej z wielu pielgrzymek, które do Studzianny przybywały notorycznie. Data i okoliczności wizyty są sporne, ale na pewno miało to miejsce przed 1852 r., ponieważ właśnie w tym roku na łamach „Szkółki dla dzieci” miał miejsce premierowy druk utworu poświęconego Studziannie.
Kiedy się wieść rozeszła o zdarzonym cudzie,
Z wioski i z okolic zbiegali się ludzie,
Matki niosły na rękach biedne dzieci chrome,
Wlokły się pod gościńsku dziady niewidome…
Sam Lenartowicz Studzianną się zachwycił, co widać nie tylko w wersach, które opisują historię tego miejsca, ale również we wspomnieniach. Lirnik Mazowiecki w liście z Paryża do Ewerysta Estakowskiego – naczelnego pisma, w którym utwór debiutował pisze o cyt. „piękności podania”. Sama historia urzekła poetę do tego stopnia, że w osobie Wojciecha Lenartowicza, a więc osobie, od której „wszystko się w Studziannie zaczęło” szukał nawet pokrewieństwa. Czy w tym przypadku zbieżność nazwisk jest tylko przypadkowa? Tego nie dowiemy się chyba nigdy. Faktem jest, że opis historii miejsca jest na tyle dokładny, że Lenartowicz musiał poświęcić sporo czasu w Studziannie na wysłuchanie miejscowych legend i choć nie brakuje w utworze poetyckich fantazji to opisowi zarówno miejsca jak i historii nie można odmówić historycznego porządku jak i plastycznego uroku.
I tak powoli z ofiar na świętą kaplicę,
Wznosiły się filary jak zmarzłe dziewice,
Schody jak lud pobożny co się schyla w progu,
Wieżyczka jak ta strzała poświęcona Bogu…
W połowie XIX w. Studzianna miała status jednego z najważniejszych miejsc religijnego kultu w kraju, którego rozwój zahamowała dopiero kasata zakonu Filipinów za zaangażowanie w Powstanie Styczniowe. Są to jednak wydarzenia, które nastąpiły po wizycie Lenartowicza w Studziannie. Wysoki status w hierarchii miejsc świętych podkreśla także sam poeta, przypominając wizytę Sobieskiego.
Ale największa radość rozległa się w polu,
Kiedy Hetman, zwalczywszy Turki na Podolu,
Przyciągnął z całem wojskiem na smugi Studzianny,
Złożyć pokorne dzięki u stóp Maryi Panny…
I choć w tym temacie opinie historyków również są podzielone, bo np. Stanisław Stanik w książce pt. Piewcy chwały Świętorodzinnej Pani” wspomina o trzech wizytach Sobieskiego w Studziannie, zaś Muzeum Jan III Sobieskiego stawia nawet tezę, że Król bywał w Studziannie wielokrotnie to trzeba oddać poecie, że historią miejsca zapoznał się dość dokładnie.
Dzieło Lenartowicza w odróżnieniu od Reymonta, któremu Studzianna nie przypadła do gustu, czemu dał wyraz w reportażu pt. Pielgrzymka na Jasną Górę”, który był pokłosiem uczestnictwa w pieszej pielgrzymce, która miała miejsce 1894 r. jest utworem bardzo pozytywnym. Żal tylko, że mimo wszystko jest utworem nieco zapomnianym.
Okazję do zwiększenia rozpoznawalności tego utworu będziemy mieli już w przyszłym jednak roku, w którym obchodzić będziemy okrągłą 200. rocznicę urodzin Lirnika Mazowieckiego, a póki co nie pozostaje nic innego jak zakończyć słowami samego poety.
O! wierny sługo pana, jeśli mi w tej ciszy
Samotnemu na świecie duch twój towarzyszy,
Jeśli za chwilę z świętym złączysz się orszakiem,
Módl się do Matki Bożej za grzesznym śpiewakiem.