Nigdy nie pracuję dla nagród
14 listopada 2022 r. w sali koncertowej Akademii Muzycznej w Łodzi odbyły się Wojewódzkie Obchody Dnia Pracownika Socjalnego. W kategorii „Pracownik Wspierania Rodziny i Systemu Pieczy Zastępczej Województwa Łódzkiego” nagrodę główną odebrała Katarzyna Szymczyk - Dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Opocznie. Przedstawiamy rozmowę z laureatką
– Przede wszystkim gratulujemy. Czym jest dla Pani ta nagroda?
– Nagroda jest oczywistym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, bo nominowanych było sporo, a ja nie liczyłam na nagrodę. Nigdy nie pracuję dla nagród. Wolę pracować – jak to się mówi – po cichu. Nagroda na pewno dała mi jednak satysfakcję. Nie traktuje jej jednak jako wyróżnienia indywidualnego, bo to jest nagroda dla całego mojego zespołu. W pojedynkę w pomocy społecznej niewiele da się zrobić.
– Pracuje Pani w zawodzie już 20 lat. Jak to się zaczęło? Skąd taki wybór?
– Pierwszy mój wybór to były studia historyczne. Myślałam o pracy nauczyciela, ale trafiłam na staż do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i… wsiąkłam to środowisko. Zafascynowała mnie pomoc drugiemu człowiekowi. Skończyłam więc drugie studia na kierunku pedagogika opiekuńczo – wychowawcza pracy socjalnej i studia drugiego stopnia „resocjalizacja”. I tak to się zaczęło. Najpierw PCPR, później MGOPS w Drzewicy. Kolejnym miejscem mojej pracy był MGOPS Opoczno, którym wówczas kierowała obecna Wicestarosta – Maria Barbara Chomicz, z która razem współpracowaliśmy przy różnych projektach. Następnie historia zatoczyła koło i znów trafiłam do PCPR.
– Czy zmieniły się problemy społeczne przez te 20 lat?
– To trudne pytanie, bo widzę zmiany, ale nadal pewne problemy się nie zmieniły. Jak zaczynałam to najwięcej problemów było z sytuacją materialną rodzin. Było bezrobocie, ubóstwo. Teraz to się zmieniło na korzyść. Sytuacja naszych rodzin jest lepsza. Są jednak problemy, które nadal są takie same jak 20 lat temu. Nadal walczymy z uzależnieniami i przemocą w rodzinach.
– Czy po 20 latach można się – mówić kolokwialnie – uodpornić?
– Nie, wydaje mi się, że nie można się uodpornić. Nie podchodzimy holistycznie. Zmagamy się z indywidualnymi przypadkami uzależnień, przemocy w rodzinie. Wracamy z problemami naszych podopiecznych do domu. Wsiąkamy w ich życie. Jak się uda pomóc, pokonać złe zachowania to jest olbrzymia satysfakcja. To nie jest praca od godz. 7 do godz. 15.
– No właśnie, zajmowanie się drugim człowiekiem zazwyczaj z poważnymi problemami społecznymi to nie jest np. praca biurowa, gdzie przekłada się np. papiery od kolejnego przetargu, albo praca z towarem. Jak się można ustrzec przed przedmiotowym traktowaniem drugiego człowieka?
– Wydaje mi się, że największe znaczenie mają kompetencje osobiste. Owszem, wykształcenie i wszelkiego rodzaju kursy są ważne, ale indywidualne predyspozycje są jednak najważniejsze. Pracownik pomocy społecznej musi się cechować bardzo dużą wrażliwością, musi wejść w umysł drugiego człowieka, który potrzebuje pomocy. Indywidualne cechy człowieka to rzecz wrodzona i to jest w tym zawodzie najważniejsze.
– W wypowiedzi na Urzędu Marszałkowskiego Województwa Łódzkiego powiedziała Pani, że cyt. „Z tej pracy się nie wychodzi”. Czy może Pani tą myśl rozwinąć.
– Praca w pomocy społecznej jest bardzo ciężką pracą i nie jest dla wszystkich. Kto do pomocy społecznej trafi przypadkiem, ten długo w niej nie pobędzie. W tym zawodzie bardzo ciężko jest oddzielić sferę prywatną od sfery zawodowej. Może, jak się wyjedzie na dłuższy urlop, to przestaje się myśleć, ale na co dzień w dzień i w nocy żyje się pracą. Jednak jest to praca, która daje także olbrzymią satysfakcję. Jak się uda pomóc, poprawić sytuację, wyciągnąć z dołka to są to rzeczy, których nie da się przecenić.
– Pracuje Pani z drugim człowiekiem. Przez te 20 lat zapewne była Pani świadkiem wielu sytuacji – także patologicznych. Czy ma Pani własną definicję „Zła”. Czym się „Zło”?
– Na pewno żaden człowiek nie rodzi się zły. Nie widziałam dziecka, które byłoby złe od urodzenia. Kluczem jest środowisko i doświadczenia. Ludzie kształtują się poprzez środowisko, w którym wyrastają i zachowania życiowe, których doświadczają. Wpływ na człowieka ma zawsze drugi człowiek.
– Tobiasz Bocheński – Wojewoda Łódzki podczas otwarcia „Pałacyku” w Mroczkowie Gościnnym mówił o tym, że ideałem byłoby, aby takich ośrodków w ogóle nie było, ale to jest utopijne myślenie. Publiczne podmioty dbają więc o to, aby niwelować zagrożenia społeczne. Czy ma Pani poczucie misji?
– Nie da się pracować bez poczucia misji w pomocy społecznej.
– Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Opocznie to powiatowa instytucja. Jak układa się współpraca z organem prowadzącym, czyli Zarządem Powiatu Opoczyńskiego?
– Na to pytanie odpowiem trochę inaczej. Pracuję w tym zawodzie od wielu lat i mam wielu znajomych w branży z terenu innych powiatów, a nawet województw. Często słyszę od nich, że dla władz zazwyczaj najważniejsze są nowe drogi, mosty itd. W pomocy społecznej nie ma się czym pochwalić. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że u nas takiej biznesowej hierarchii nie ma. Mamy zrozumienie zarówno u Marcina Baranowskiego – Starosty Opoczyńskiego jak i Marii Barbary Chomicz – Wicestarosty. Dogadujemy się z pozostałymi osobami decyzyjnymi w Starostwie Powiatowym. Wielu projektów nie udałoby się przeprowadzić bez przychylności władz. Pomoc społeczna to mało medialny temat, więc cieszę się, że u nas nie jesteśmy marginalizowani i jesteśmy traktowani na równi z innymi w naszym powiecie.
– Od wielu lat się mówi o tym, że pracownicy pomocy społecznej należą do grupy najgorzej wynagradzanych. Z jestem strony, pomoc społeczna jest realizacją opiekuńczej misji Państwa, a z drugiej strony, pracownicy tej sfery należą do najgorzej wynagradzanych. Co należałoby zmienić?
– Na pewno coś w tym jest. Nawet w obecnej sytuacji, gdzie najniższa krajowa jest dość przyzwoita to w pomocy społecznej wynagrodzenia nadal pozostawiają wiele do życzenia. Chciałabym podkreślić, że w mojej placówce mamy naprawdę wielu wysokiej klasy specjalistów, którzy pokończyli studia – także podyplomowe. Zajmujemy się drugim człowiekiem. Próbujemy walczyć, a czasem zapobiegać patologiom społecznym. Dbamy o to, aby nasze społeczeństwo, rodziny były zdrowsze i fizycznie, i psychicznie. Dla wielu osób w naszej branży to nie jest tylko praca, ale także misja. Tak jak powiedziałam wcześniej, w tym zawodzie nie pracuje się od 7 godz. do 15 godz. Chcąc mieć dobrych pracowników w pomocy społecznej, którzy angażują się w pracę warto byłoby, aby zadbać o ich samych, żeby byli odpowiednio wynagradzani, co z pewnością przełoży się lepszą efektywność pracy. Po drugie, trzeba liczyć się z tym, że w każdym zawodzie następuje zmiana pokoleniowa. W pomocy społecznej trzeba stworzyć system, który przyciągnie młodych ludzi, dla których sfera wynagrodzenia za pracę jest coraz ważniejsza.
Nie ma czegoś takiego jak przypadkowe trafienie do pracy prowadzonej przez samorządy. Nie ma przypadków. Były możliwości lub znajomości. Lub polityka. Nic więcej.