Nie demonizujmy ewakuacji DPS w Drzewicy
Na temat sytuacji jaka panowała przed ewakuacją pensjonariuszy i personelu medycznego Domu Pomocy Społecznej w Drzewicy rozmawiamy z Robertem Telusem - Posłem na Sejm, Przewodniczącym Sejmowej Komisji Rolnictwa, który pracował jako wolontariusz tym DPS-ie
– Czym Pan Poseł kierował się, podejmując pracę w charakterze wolontariusza w Domu Pomocy Społecznej w Drzewicy w najtrudniejszym okresie, a więc wtedy, gdy brakowało osób do opieki nad pensjonariuszami?
– Wszyscy wiedzieli jaka jest sytuacja, że brakuje rąk do pracy. Wysyłane były prośby o pomoc, ale nie było chętnych. Pomyślałem sobie wówczas, że muszę dać przykład, pokonać pewną barierę psychologicznego strachu. Historia nas uczy, że Polacy w trudnych chwilach potrafią się jednoczyć. DPS w Drzewicy to nie był pierwszy Dom Pomocy Społecznej w Polsce, który w czasie zagrożenia epidemiologicznego spotkał się z tak trudna sytuacją. Są sytuacje, w których trzeba po prostu pomóc. Kiedy jak nie w takiej sytuacji jaka była wówczas w Drzewicy?
– Jak zareagowała rodzina na informację, że Pan Poseł podjął decyzję o udaniu się do DPS-u i podjęciu pracy w charakterze wolontariusza?
– Nie ukrywam, że były obawy. Obawiała się zarówno żona jak i dzieci, choć dzieci zareagowały bardziej emocjonalnie. Swoją decyzję przekazałem rodzinie w Lany Poniedziałek. Niektóre dzieci płakały. Takim reakcjom nie ma co się dziwić. Panujące zagrożenie wywołuje lęk. To normalna reakcja. W ostatnich dniach zmieniły się nawet obyczaje interpersonalne. Ludzie nie podają sobie ręki przy przywitaniu, nie całują się, zachowują dystans nawet w kolejce do sklepu, a co do dopiero w sytuacji, kiedy wchodzi się w miejsce, w którym przebywa wiele osób z rozpoznaną chorobą. Tak było przecież w DPS-ie w Drzewicy. Rodzina miała prawo się obawiać. Decyzję podjąłem jeszcze przed Świętami Wielkanocnymi, ale rodzinie przekazałem ją właśnie drugiego dnia świat, by się wcześniej nie martwili i nie rozmyślali. Gdy już byłem w DPS-ie dostałem od córki sms-a: Przepraszam za płacz. Dzieci zaakceptowały moją decyzję, wiec mi także było łatwiej.
– Padają zarzuty, że wiedział Pan Poseł wcześniej wiedział o ewakuacji i dlatego tak późno zdecydował się Pan na pracę wolontariusza.
– Taki argument jest bardzo słaby, bo wchodząc do DPS-u w Drzewicy tylko jedno było pewne. Wiedziałem, że po wyjściu czeka mnie dwutygodniowa przymusowa kwarantanna z dala od kogokolwiek – z rodziną włącznie. Czy byłbym tam godzinę, czy kilkanaście dni to po na kwarantannę musiałem się udać obowiązkowo. Kwarantanna to dwa tygodnie „wyrwane” z życia społecznego i zawodowego. Mimo, że żyjemy w czasach ograniczonych kontaktów społecznych to jako Poseł i Przewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa nie jestem w stanie wszystkiego robić zdalnie. Nadal mam obowiązki, które wymagają osobistego udania się w jedno czy drugie miejsce. Owszem, kontakty są ograniczone, ale nie całkowicie wykluczone i dotyczy to nie tylko osób, pracujących jako posłowie. Przecież nawet pracownicy urzędów, czy przedsiębiorstw, którzy pracują zdalnie muszą się raz na jakiś czas udać się do siedziby instytucji lub firmy i wykonać pracę na miejscu.
– Wiemy jak trudna sytuacja była w DPS-ie w Drzewicy, ale nie mamy żadnych informacji z środka. Co Pan Poseł zastał w środku budynku? Jakie były nastroje?
– Zacznę od anegdoty. Najbardziej obawiałem się pracy przy higienie osób leżących, przy zmianie pampersów. Gdy zostałem już w środku przedstawiony jako wolontariusz, choć ubrany we wszelkie możliwe zabezpieczenia przez które mało co było widać, to jedna z osób z personelu zaprowadziła mnie właśnie do takiej leżącej osoby i musiałem pomagać przy zmianie pampersa. To są zawsze krępujące sytuacje, ale udało się wywiązać z nowych obowiązków. A co do sytuacji. Personel był bardzo zmęczony. Brakowało sił i fizycznych, i psychicznych, czemu nie ma się w sumie czemu dziwić. Kobiety były nam wdzięczne, że pojawili się wolontariusze. Wraz ze mną był Sebastian Katana ze Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego oraz dwóch żołnierzy 9 Łódzkiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej. Żołnierze początkowo zajmowali się pracami technicznymi, ale jak zobaczyli, że pomagamy przy pensjonariuszach to sami również zaczęli pomagać. Pomoc przy takich czynnościach jak podnoszenie kogoś na łóżku, przesadzanie to niby niewiele, ale było to dla kobiet dużym ułatwieniem. Komuś kto nigdy nie wykonywał takich czynności wydaje się, że to banalne czynności, ale proszę w dzień w dzień podnosić lub przenosić kilkadziesiąt osób. Kto to robi, ten wie o czym mówię. Słowa uznania w tym miejscu należą się tym osobom z personelu, które nie odeszły od łóżek. To są prawdziwe bohaterki.
– A jak pensjonariusze reagowali na całą sytuację?
– Byli wystraszeni. – Niech mi Pan Poseł powie, kiedy się to skończy? – zapytała mnie jedna z kobiet. To też była trochę dziwna sytuacja, bo rozpoznanie koronawirusa kojarzy się przeciętnej osobie z widocznymi oznakami choroby w postaci kaszlu, gorączki, itp. W DPS-ie zaś były osoby chore, które nie miały widocznych objawów choroby. To było trochę dezorientujące. O osobach starszych mówi się też, że są roszczeniowi, ale będąc w DPS-ie nie zauważyłem roszczeniowości u pensjonariuszy. Staraliśmy się swoją obecnością wprowadzić wśród tych osób trochę żartu i humoru, aby te lęki rozładować.
– To wróćmy do dnia ewakuacji. W jaki sposób Pan Poseł dowiedział się, że DPS będzie ewakuowany?
– Telefonicznie od Tobiasza Bocheńskiego – Wojewody Łódzkiego, który brał udział w posiedzeniu sztabu kryzysowego. Wówczas została podjęta decyzja o ewakuacji.
– Media przedstawiają ewakuację jako dramatyczny moment. Dotyczy to nie tylko DPS-u w Drzewicy, bo ten sam schemat powtarza się w całej Polsce. Przejeżdżają ogólnopolskie stacje telewizyjne i prowadzą transmisje „na żywo”, pokazując jak kolejne karetki wywożą pensjonariuszy. To samo dotyczy też gazet tradycyjnych. Dziennik Łódzki określił ewakuację DPS-u w Drzewicy przymiotnikiem „dramatyczna”.
– Decyzja o ewakuacji została podjęta we właściwym momencie i nie była dramatyczna. Może to dobry moment, aby powiedzieć, że niepotrzebnie demonizuje się ewakuację. Koronawirus SARS CoV-2 przenosi się drogą powietrzną. Może być dosłownie wszędzie. Jak zdezynfekować obiekt, jeśli w środku są osoby chore? Dezynfekcję pustego obiektu łatwiej jest przeprowadzić i wtedy mamy pewność, że obiekt jest czysty. Taka sytuacja jest nawet lepsza z psychologicznego punktu widzenia. Pensjonariusze i personel mają świadomość, że wracają do czystego obiektu. Jak wyjdziemy z obecnej sytuacji to należy się zastanowić na wprowadzeniem regulacji prawnych w takich sytuacjach. Uczymy się wszyscy, bo sytuacja, która nas spotkała nie wydarzyła się nigdy wcześniej. Trzeba wyciągnąć z niej wnioski.
– Jak wyglądała praca?
– Dzień zaczynał się od porannej toalety pensjonariuszy i pomocy w spożywaniu posiłków. Później sprzątanie, a następnie przygotowanie do obiadu. Po obiedzie mieliśmy chwilę dla siebie. Największą niedogodnością było ciągłe chodzenie w kombinezonie. Ściągało się go tylko przy potrzebie własnej toalety i trzeba było wówczas bardzo uważać, bo to był moment, w którym mogło dojść do zarażenia. Praktycznie nie rozstawaliśmy się z podręcznym środkiem dezynfekującym. Po każdej czynności wykonanej przy pensjonariuszu dokładnie się dezynfekowaliśmy. Jeśli chodzi o sprzęt, czyli kombinezony i środki zabezpieczające to ich nie brakowało. Mieliśmy bardzo dobrze wyżywienie. Brakowało jedynie rąk do pracy. Pielęgniarek mieliśmy dostać 12 , a przyjechały tylko 3.
– Teraz Pan Poseł przebywa na kwarantannie. W internecie krąży wiele memów, które w ironiczny sposób komentują nudny czas kwarantanny.
– W moim przypadku nie ma czasu na nudę. Mam trochę biurowych zaległości, więc mogę je nadgonić. Spędzam czas na normalnej pracy. Przygotowuję kolejne zadania. Dokucza trochę nieobecność rodziny, ale powody rozłąki są przez nas zrozumiałe
– Dużo się mówi na temat kontroli Policji osób przebywających na kwarantannie. Jak to jest w przypadku Pana Posła?
– Przyjeżdża radiowóz i daje sygnał klaksonem. Wyglądam przez okno, dając znak, że jestem na miejscu i tak praktycznie codziennie.
– Dziękujemy za rozmowę.
PS. Rozmowa została przeprowadzona telefonicznie w dniu 19 kwietnia 2020 r.