„Kolory Polski” porwały Paradyż
Wczorajszy koncert w Paradyżu w ramach Letniego Wędrownego Festiwalu "Kolory Polski" zorganizowanego przez Filharmonię Łódzką przy zaangażowaniu kościoła pw. Przemienienia Pańskiego – Sanktuarium Chrystusa Cierniem Koronowanego oraz Krwi Zbawiciela oraz UG w Paradyżu zakończył się owacją na stojąco. W tej entuzjastycznej reakcji tylko jedno nie jest jasne. Komu należą się większe brawa?
Muzykom za wspaniałą interpretację, organizatorom za to, że odważyli się podjąć trud organizacji kolejnej odsłony festiwalu „Kolory Polski” w czasach kompletnie takim wydarzeniom niesprzyjającym czy publiczności za to, że przyszła spragniona obcowania ze sztuką wysoką w…naturalnym środowisku, czyli „na żywo”.
Koncertowi towarzyszyły wzmożone rygory sanitarne. Publiczność składała oświadczenia, że w ostatnim czasie nie była chora na „najmodniejszą” chorobę zakaźną tego roku, a kościele siedziała w ławkach z zachowaniem dystansu społecznego i oczywiście w maseczkach. Przed wejściem do kościoła mierzono także wszystkim temperaturę. Wszyscy godzili się na takie „utrudnienia”, bo chęć posłuchania muzyki „na żywo” w najlepszym wykonaniu była większa niż trudności sanitarne, które należało przyjąć, aby koncertu w ogóle można było posłuchać.
Zgromadzeni w kościele posłuchać klasycznego repertuaru. Muzycy, tj. Maciej Łabecki (koncertmistrz FŁ) – skrzypce/prowadzenie, Leszek Kołodziejski – akordeon, sekcja smyczkowa Orkiestry Symfonicznej FŁ zaprezentowali publiczności następujące utwory: Antonio Vivaldi – „Cztery pory roku” op. 8, Wolfgang Amadeus Mozart – Serenada G-dur „Eine kleine Nachtmusik” KV 525, Henryk Wieniawski – „Legenda” op. 17 w opracowaniu na orkiestrę smyczkową.
To było 100 minut prawdziwej uczty muzycznej i chyba też namiastki normalności. W tym roku odwołano już tak wiele imprez, że nie sposób je wszystkie wymienić. Nic zatem dziwnego, że wczoraj podczas koncertu można było na chwilę zapomnieć o świecie zewnętrznym. Długie i entuzjastyczne brawa oraz kilkukrotne bisy, co ważne chętnie przez muzyków wykonywane są chyba najlepszą recenzją wczorajszej atmosfery, która panowała w kościele, a także tęsknoty za normalnością.
W ubiegłym roku Festiwal „Kolory Polski” obchodził swoją okrągłą dwudziestą edycję, co było przedstawiane jako dowód na to, że impreza została zaakceptowana społecznie i jest potrzebna, ale kto wie czy tegoroczna edycja nie pełni jeszcze ważniejszej funkcji. Czy daje nie tylko zaspokojenie potrzeb wyższego rzędu, ale również przynosi spokój emocjonalny. W czasie trwania koncertu liczyła się tylko muzyka, która pozwalała zapomnieć o wszelkich troskach dnia codziennego.