Filmy o odpuście św. Michała w Studziannie
Próba zrozumienia fenomenu odpustu św. Michała nie jest wymysłem naszych czasów. Od lat fascynuje wszakże etnografów i filmowców, którzy nierzadko te dwie, pozornie nie mające ze sobą nic wspólnego profesje, potrafią połączyć w jedną. Tak stało się w 1960 roku, kiedy to został zrealizowany film etnograficzny zatytułowany "Do Studziannej" w reżyserii Stanisława Grabowskiego.
Walory tego filmu są nieocenione, bowiem pokazują odpust św. Michała jeszcze w czasie przed elektryfikacją miejscowości, która diametralnie zmieniła życie miejscowej ludności. Dla rozwoju obszarów wiejskich, kształtowanych od wieków przyzwyczajeń i tradycji kluczowa jest elektryfikacja. Na terenie gminy Poświętne miała ona miejsce w końcówce lat sześćdziesiątych. Można więc w tym filmie zobaczyć obraz wsi i zwyczaje sprzed elektryfikacji, a więc niewiele różniące się od tych z wieków poprzednich. W dokumentacji do tego filmu można przeczytać: Skromna, uboga wioska, położona wśród lasów dawnej puszczy Pilickiej nosić może miano „opoczyńskiego Paryża”. Dyktuje bowiem modę najbliższej okolicy, jest miejscem spotkań gospodarzy różnych wsi, miejscem spotkań młodych ludzi, miejscem zawierania nowych ciekawszych znajomości, miejscem, gdzie w jarmarcznej budzie, przy talerzu gorącej grochówki pogwarzyć można z sąsiadem, teściem czy bratem o troskach, planach czy swych gospodarskich doświadczeniach. Po raz kolejny otrzymujemy dowód, że odpust jakkolwiek zainicjowany z powodów religijnych miał też swoje świeckie oblicze – równie istotne.
Film, choć o obliczu etnograficznym, ma charakter fabularyzowany. Opowiada historię majstra Liska wyruszającego z Jeżowa (dziś powiat brzeziński) wozem konnym na odpust do Studzianny. Bohater filmu jest rzemieślnikiem, który na odpuście zamierza sprzedawać kołowrotki tkackie własnej produkcji. Wszak to na opoczyńskiej ziemi królują wełniaki i zapaski. Ów film stanowi unikat z jeszcze jednego powodu. Zrealizowany w 1960 roku jest jednym z pierwszych polskich filmów kolorowych.
Po piętnastu latach na odpuście ponownie pojawiła się kamera. Na zlecenie Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie powstał dziewięciominutowy filmowy zapis odpustu. Jej autorem jest Krzysztof Chojnacki. Film nie ma fabuły. Ujęcia kręcone z tak zwanej ręki są jedynie zapisem tradycji ludowych, zwyczajów kupieckich i opoczyńskiego folkloru w czasie odpustu. Patrząc na kadry tego filmu, widzimy ludzi, których dziś już nie ma. Dla wielu miejscowych to jedyna okazja, aby na kadrach tego filmu zobaczyć swoich nieżyjących już członków rodzin.
Trzeci, i jak dotąd ostatni, zapis „odpustowego życia” za pomocą filmowej kamery, miał miejsce w 1987 roku. Został on również wykonany na zlecenie państwowego Muzeum Etnograficznego przez J. Sielskiego. Film trwa 29 minut. Podobnie jak poprzedni jest pozbawiony fabuły. To zapis ówczesnych dziejów. O ile zwyczaje opustowe, handlowe targi i odpustowy asortyment niewiele się zmieniły, tak zmienił się sposób ubioru. Na filmie widać coraz mniej opoczyńskich pasiaków, a coraz więcej „nowoczesnej” odzieży. W tle słychać kazanie, w którym ksiądz nawołuje do utrwalania zwyczajów swoich ojców.
Dzisiejszy odpust już nie jest oknem wystawowym dla panien i kawalerów. Nie dyktuje również mody. Porównując jednakże liczebność odpustników na archiwalnych filmach z teraźniejszością, można powiedzieć, że tradycja trwa i ma się dobrze. Zwyczaj ojców został więc zachowany.