Niespodzianki, sensacje, kontrowersje. Ależ były emocje w XI kolejce RLH
To miała być ciekawa kolejka i była, ale chyba nikt nie przypuszczał, że emocji będzie tyle, iż z powodzeniem wystarczyłoby ich na kilka rund spotkań. Podsumowanie zacznijmy jednak tradycyjnie od pierwszego spotkania
Kto pamięta mecz, w którym MegaMed przegrywałby do przerwy 0:3? No właśnie. Po raz kolejny okazało się, że w sporcie najważniejsza jest głowa. MegaMed miał komfortową sytuację. Bez porażki w rozgrywkach kontrolował sytuację w tabeli, a z drugiej strony boiska stanął Red Bull Power Cielądz z przysłowiowym nożem na gardle. Kolejna porażka eliminowałaby ich z walki o podium. Komfort psychiczny sprawił, że na boisku MegaMed nie przypominał drużyny, którą znamy. Drużyna snuła się po boisku. Red Bull Power Cielądz zaś gryzł parkiet. Efekt? Zasłużone prowadzenie do przerwy. Po przerwie obraz gry nieco się wyrównał, ale zmotywowani piłkarze RBP nie pozwolili sobie roztrwonić przewagi z pierwszej połowy. MegaMed ostatecznie uległ RBP Cielądz 2:5 i margines błędu skurczył się do zera. Teraz do końca rozgrywek muszą już wygrywać, jeśli chcą wygrać ligę.
W drugim meczu RTS Czerwonka zmierzył się z Kono Team. W czerwonych chłopcach upatrujemy czarnego konia rozgrywek. Terminarz im sprzyja, bo mają słabszych rywali niż drużyny ich poprzedzające. Trzeba tylko wygrywać swoje mecze. Tak też się stało wczoraj. RTS Czerwonka planowo i wysoko pokonał swojego rywala (7:1) i może sporo namieszać w tabeli, ponieważ do 3 miejsca traci 4 pkt. To był chyba jedyny mecz wczorajszego wieczoru, którego wynik nikogo nie zaskoczył.
Ęklawa Tomaszów Maz. była lekkim faworytem w meczu ze Świętymi z Bostonu, ale teoretyczne rozważania zawsze weryfikują zawody. To był chyba najlepszy mecz Świętych. Bramki padały po wyjątkowo składnych akcjach. Ęklawa walczyła, ale na świetnie dysponowanych tego dnia zawodników Świętych było to za mało. Możemy tylko ubolewać, że nie grali tak wcześniej, bo ich pozycja w tabeli byłaby dużo wyższa. To zwycięstwo nad Ęklawą (4:9) jest jednak niezwykle cenne, bo praktycznie pieczętuje awans do Pucharu Ligi, który jest jakby nagrodą pocieszenia.
Faworyci i Struga Personal był meczem uznawanym za pojedynek dnia. Nie mogło być inaczej skoro na parkiet wyszły druga i trzecia drużyna ligi. Poziom meczu jednak trochę rozczarował. Po zawodnikach Strugi Personal widać było presję spotkania, bo wcześniejsza porażka z Zawadami mocno skomplikowała ich sytuację w tabeli. Na dodatek piłkarze tej drużyny wiedzieli, że ich najgroźniejszy rywal (MegaMed) przegrał mecz. Było zatem o co walczyć i widziało się tą motywację na boisku. Faworyci zostali całkowicie zdominowani i nie mieli pomysłu na grę. Szkoda, bo ich zwycięstwo nie było nierealne, ale wczoraj nie mieli zbyt dużo do powiedzenia o czym najlepiej świadczy wynik (0:4). Dzięki temu zwycięstwu Struga Personal zrównała się punktami z Megamed-em, a mając 5 pkt. przewagi na trzecią drużyną można powiedzieć, że te dwie drużyny rozstrzygną między sobą walkę o tytuł. Zwycięstwo Strugi nie jest niespodzianką, ale słaba gra Faworytów już tak.
Piłkarzy Oldboya żegnały oklaski publiczności. To za waleczność i nie poddawanie się do samego końca. Była to jedyna drużyna rozgrywek, która nie zdobyła punktu – do wczoraj. Wiechnowice miały mecz wygrać, bo przecież grali z ostatnią drużyną w tabeli. Już do przerwy przegrywali jednak (1:3) i było to jak najbardziej zasłużone prowadzenie Oldboya. Po przerwie Wiechnowice sunęły atakiem za atakiem. W efekcie na 4 minuty przed końcem doprowadzili do remisu, ale to było wszystko na co było ich stać. Czy remis jest wynikiem sprawiedliwym? Gdyby Oldboy wykazał się lepszą skutecznością to ten mecz by wygrał. To kolejny wynik, którego wczoraj się nikt nie spodziewał.
Kto pamięta mecz Zawad, który nie wywołałby emocji? To chyba najbardziej emocjonalna drużyna w całych rozgrywkach. Wczoraj byli faworytem meczu z Naftą Gaz Piła, ale na parkiecie przez długi czas nie potrafili tego udowodnić. Wynik do przerwy (1:2) o niczym jeszcze nie świadczył. Emocje zrobiły się dopiero wtedy, gdy tuż po przewie NGP zdobyła trzecią bramkę, a na 7 minut przed końcem Michał Rzepkowski strzelił czwartą bramkę. Tą czwartą bramkę było łatwiej zdobyć, bo Zawady wycofały bramkarza. Po stracie tej bramki Zawady rzuciły się w szaleńczą pogoń. W ciągu trzech minut piłkarze tej drużyny zdobyli 3 bramki. Emocje były tak wielkie, że po któryś z fauli doszło nawet do przepychanki między zawodnikami. Oddając sprawiedliwość dziejom należy wspomnieć, że Nafta chyba dwa razy nie potrafiła trafić do pustej bramki, przejmując piłkę od grających bez bramkarza i zapatrzonych tylko w atak piłkarzy Zawad. Na minutę przed końcem widniał na tablicy jednak remis. Kluczowa sytuacja meczu miała miejsce na 14 sekund przed końcem spotkania. Wydawało się, że podyktowany rzut wolny dla Nafty Gaz Piła zakończy spotkanie, ale piłkę przejęli piłkarze Zawad i strzałem z daleka Przemysław Zawada umieścił piłkę w siatce przeciwnika. Na trybunach zapanował szał radości, a na boisku zaczęły się kontrowersje. Kwestią sporną było uznanie czy piłka wpadła do bramki przed końcem regulaminowego czasu gry, czy po. Po konsultacji sędziowskiej ostatecznie uznano, że bramka padła w regulaminowym czasie gry. Na ten temat napiszemy odrębny artykuł, bo sytuacja wymaga osobnego komentarza. Fakt jest jednak taki, że ostatecznie Zawady pokonały Naftę Gaz Piłę 5:4.
Zapowiadaliśmy, że to może być „czarny piątek” dla niektórych drużyn i faktycznie taki był. Dużo stracili Faworyci, bo spadli na piąte miejsce w tabeli. Spod topora uciekły Zawady. Porażka bardzo utrudniłaby im walkę o podium. Cztery drużyny nadal są w grze o trzecie miejsce (RBP Cielądz, Zawady, Faworyci i RTS Czerwonka). Na dole tabeli Wiechnowice, remisując z Oldboyem bardzo utrudniły sobie walkę o awans do Pucharu Ligi. Z kolei Święci z Bostonu pokonując Ęklawę bardzo się do Pucharu Ligi przybliżyli. Za tydzień kolejne emocje i kto wie, czy nie będą jeszcze większe, bo to przedostatnia kolejka.
„Na żywo” – relacja tekstowa z XI kolejki Rzeczyckiej Ligi Halowej