Blask przyćmił Zorzę
Mecze między sąsiadami zawsze wywołują dodatkowy dreszcz emocji. Tak też było dziś w Klwowie, gdzie miejscowa Zorza podejmowała lidera i sąsiada zza miedzy, czyli Blask Odrzywół
Jeśli ktoś postanowił przyjść dopiero na drugą połowę, a nie znał wyniku do przerwy to przecierał oczy ze zdumienia. Zorza dominowała, a Blask grał bez pomysłu. Przy takim obrazie gry trudno było dać wiarę, że Zorza przegrywa trzema bramkami. Efektem przewagi na początku drugiej połowy był rzut karny podyktowany za zagranie piłki ręką w polu karnym w 61 minucie przez piłkarza Blasku Odrzywół. Karnego pewnym strzałem na bramkę zamienił Dziuba.
Tyle, że mecz zaczyna się nie od 45 minuty, a od 1 minuty, a pierwsza połowa należała bezapelacyjnie do piłkarzy z Odrzywołu. Na boisko wyszli zmotywowani i od pierwszej minuty przeważali. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 13 minucie spotkania z najbliższej odległości piłkę do bramki wpakował Sułecki. „Asystę” może sobie zaliczyć bramkarz Zorzy, który miał już piłkę „na rękach” i ją wypuścił. Druga bramka padła zaledwie po 6 minutach, a jej autorem był Rychta, która zamknął dośrodkowanie wzdłuż bramki. Mimo prowadzenia dwoma bramkami – po zaledwie 20 minutach – obraz gry się nie zmienił. Imponowała postawa mentalna zawodników z Odrzywołu, którzy mimo prowadzenia pokrzykiwali do siebie, że gramy tak jakby nadal był remis. Zorza próbowała konstruować akcję, a Blask grał na przechwyty. Po jednej z takiej akcji Sułecki strzałem w długi róg po raz drugi pokonał bramkarza Zorzy. Po 33 minutach Blask prowadził trzema bramkami. Wynik do przerwy już się nie zmienił, ale gdyby piłkarze Zorzy przegrywali do przerwy większą różnicą bramkę to pretensji mieć nie powinni. Blask nie wykorzystał przynajmniej dwóch bardzo dobrych sytuacji.
Mimo wzajemnego motywowania się piłkarzy Blasku w pierwszej połowie, w drugiej zobaczyliśmy drużynę, która spoczęła na laurach. Efektem był wspominamy powyżej, stracony gol z rzutu karnego, a gdyby także Blask stracił drugiego z gry to też nie powinien mieć pretensji. O drugiej połowie nie da się wiele powiedzieć. Piłkarze Zorzy chyba nie wierzyli, że mogą odrobić trzy bramki, a piłkarze Blasku nie wierzyli, że mogą stracić trzy bramki, więc akcji było jak na lekarstwo.
Po dzisiejszej kolejce piłkarze Blasku nadal zajmują fotel lidera, ale nie powinni w nim siedzieć komfortowo, bo mają powód do stresu. Mecz trwa 90 minut, a nie 45. Jeśli chcą awansować nie mogą sobie pozwolić na takie przestoje. Gdyby piłkarze Zorzy wykazali się dziś większą wiarą w odrobienie strat to wynik mógłby być inny. Historia piłki nożnej zna przypadki, że drużyna, prowadząc trzema bramkami nie wygrywała meczu choćby, wspominając pamiętny finał Ligi Mistrzów między AC Milan, a Liverpoolem. Stare piłkarskie prawdy potrafią się mścić. Jedna z nich głosi, że mecz trwa tak długo aż sędzia użyje gwizdka po raz ostatni. Dziś ta prawda piłkarska się nie sprawdziła, ale Blask jest liderem i obowiązuje zasada „bij mistrza”, więc następnym razem może już się sprawdzić co do joty, a wtedy będzie żal głupio straconych punktów. A już za tydzień czeka nas mecz z kategorii „za sześć punktów”. Od Odrzywołu przyjadą piłkarze wicelidera ze Stromca. Poprzeczka wędruje w górę.
Dodać trzeba jeszcze, że w pierwszej połowie piłkarzom zarówno jednej jak i drugiej drużyny przeszkadzała mokra murawa po wczorajszych deszczach. Piłkarze zarówno jednej jak i drugiej drużyny ślizgali się na boisku. W drugiej wyszło słońce, które osuszyło murawę i takich problemów już nie było.